Chora z miłości.



    "Śniada jestem, lecz piękna"... gdyby to zdanie wybrzmiewało w mojej głowie przez całą długość mojego życia zamiast steku bzdur, które usłyszałam na swój temat, nigdy nie zwątpiłabym w swoje powołanie. Myślami jestem tam, gdzie przemierzam wzdłuż i wszerz rozległe krańce trudności mojego życia. "Czy ktoś tu jest? Zdaję się, że nie"- wołam w obawie, że ktoś jednak usłyszy. Tak naprawdę jestem tu zupełnie sama. Stoję w głuchej dziczy pośród tych nieludzko wysokich drzew iglastych, pełno ich. Słyszę szum wody, lecz nie widzę jej. W górze widzę piękny błękit i orły dumnie kreślące znaki na niebie. Próbuję znaleźć drogę, którą powinnam iść, lecz nie ma takiej. Odczuwam potęgę tego miejsca i zaczynam się bać. Chyba nigdy się stąd nie wydostanę, umrę tu...
Tak zaczynam swą wędrówkę w nieznane. Wyrzucona na desancie życia muszę szybko podjąć decyzję ; życie albo śmierć.
    Przerażenie i poczucie beznadziejności przenikało mnie niczym złe duchy. Tak wiele myśli kotłujących się w mojej głowie, których nie jestem w stanie dziś opisać, ale jedno zapamiętałam wystarczająco dobrze. To poczucie małości jeszcze bardziej niż zwykle. Stojąc w najmroczniejszych zakamarkach mojego życia musiałam obudzić w sobie wojowniczkę, by zdobyć to niezbadane miejsce, jakim była Alaska. Walka z własnymi demonami była nieunikniona, lecz na tamten czas byłam kompletnie niegotowa. Znałam swoje słabości. Wiedziałam, że gdy tylko próbuję się podnieść niemalże natychmiast upadam, a gdy tylko zaczyna mi się chcieć od razu mi się nie chce. Jednak Bóg widział mnie inaczej. Dostrzegł w moich słabościach potencjał. To czas by stoczyć batalię z załganą ja i iść naprzód. Sporo lat upłynęło, ale w końcu zrozumiałam, że ta walka toczy się o mnie. Ten czas był potrzebny bym stanęła w prawdzie, wiedząc że wszelkie dotychczasowe sposoby na radzenie sobie z przeszłością zawiodły; dziś jedynie zbieram owoce tych nieudanych decyzji. W poczuciu bezsilności poprosiłam Boga o pomoc.
    Od dawna przemierzam świat w moim sercu, lecz dziś nadszedł czas na dziką Alaskę. Zawsze w drodze, bo jedynie ona mnie zmienia. Dziś wiem, że to droga jest celem, a nie sam cel. Droga nadaje odpowiedni kształt memu sercu, a drogą jest Miłość - Bóg. Miłość zakrywa wszystko co złe i wydobywa ze mnie dobro. Kiedyś wołałabym: "Posilcie mnie plackami z rodzynek" dziś już nie muszę wołać, bo mój Bóg sam wie czego mi potrzeba. Mówi do mnie: "Jesteś lilią pośród cierni, moja przyjaciółko, dlatego pokrzepiam Cię plackami z rodzynek, bo jesteś chora z miłości". Mój Bóg wie. Nie muszę Mu nic mówić. Jego Miłość przemienia mnie. "Śniada jestem, lecz piękna"... to zdanie dziś rozbrzmiewa w mojej głowie i nie słyszę nic innego. Miłość w słabościach dostrzega ogromną siłę, dlatego moja Alaska choć tak przerażająca jest piękna. W swej surowości ma wiele łagodności. Wydobywa ze mnie najpiękniejsze cechy. Dodaje mi sił. Nie wątpię w swoje powołanie, bo wiem kim jestem. Moim powołaniem jest świętość, bo jestem Córką Boga. Lord Byron powiedział: "Kocham ludzi wciąż mocno, lecz silniej naturę". Ja mówię: "Kocham naturę wciąż mocno, lecz silniej ludzi, bo chorują z miłości. Tak, więc od dawna przemierzam świat, a w moim sercu są ludzie. Zawsze w drodze, bo ona jest moim domem, a domem jest Bóg.













Komentarze

  1. Jesteś i zawsze byłaś piekna i mądrą kobietą tylko zły czas przysłonił nam wszystko...a ty wydostałaś się i kroczysz w innym wymiarze.Czas zmienia twe oblicze,a miłość kształtuje twoją duszę.Kocham Cie...jak dobrze ze Bóg dał mi Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem wdzięczna, że Bóg dał mi taką mamę. Silną, odważną i piękną. Bez Ciebie nie byłabym tą kobietą, którą jestem dziś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po wielu trudach warto było wreszcie się odnaleźć...rodzina to jedna z najcenniejszych rzeczy jaką mamy.
    Ty dziś sama jestes mamą ,a to najcenniejszy dar jaki dostałyśmy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty