Potęga miłości

     

    Broniłam się przed szczęściem. Porzuciłam stare życie, ale jednego nie ogarnęłam... lubiłam ból. Lubiłam być poniżana. To przenikało wszystkie aspekty naszego życia. Rozmowy, kłótnie, seks. Byłam przerażona samą sobą. Chciałam być potrzebna, bo nie rozumiałam, że można mnie kochać. Nie rozumiałam, iż jestem warta kochania bez względu na to, co zrobię bądź czego nie zrobię. Wstyd prowadził do pogardy samą sobą. Zamykałam się w sobie i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń... Miałam poczucie, iż nikt nie zdoła mnie pokochać. Mój brak wiary w to, że jestem warta kochania niszczył wszystko, co dawało nadzieję na szczęśliwe życie.

    Byłam przekonana, że gdy tylko mój mąż dostrzeże moje słabości, a właściwie moje braki natychmiast odejdzie. Wiedziałam, że zostanę sama. Pragnęłam jedynie przyspieszyć bieg wydarzeń, by nie bolało aż tak bardzo. Nie oszczędzałam mojego męża. Stawiałam go w wielu skrajnych sytuacjach, w których każdy inny mężczyzna by odszedł. Raniłam męża, by udowodnić mu, że jego miłość nie jest prawdziwa. Byłam pewna, iż miłość, która nas spotkała była wybrakowana. Wiedziałam, że mój mężczyzna w końcu powie dość. Czekałam na ten moment. Robiłam to, bo nie wierzyłam, że on mnie kocha. Kiedyś powiedziałam Bogu, że potrzebuję lojalnego, kochającego na zabój mężczyzny. Takiego, którym się nie znudzę. Takiego, który dotrzyma mi kroku.Takiego, który będzie kochał pomimo trudności. Takiego, którego miłość przemieni moje serce. Wiem, że taki mężczyzna nie istnieje, ale daj mi takiego, a nie umrę. 

    I nie umarłam... nasza miłość przemienia mnie i mojego męża. Jest lojalna, bo Bóg jest z nami. Nasza miłość sprawia, że rozkwitam, bo wiem, że jestem warta kochania. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty