Córka - powołana do świętości



 Mówią, że dziś mam się dużo lepiej. Też tak myślę. Ufam Bogu. Dziś już nie tylko w Niego wierzę, ale bezgranicznie Mu ufam. To jest klucz do wszystkiego. Kiedyś zastanawiałam się od czego zależy to czy ufamy Bogu czy też nie? Odkryłam niesamowicie prostą zależność w tej kwestii. To czy ufamy Bogu zależy od obrazu ojca jaki mamy (w końcu Bóg jest naszym Ojcem, sam tak o sobie mówi). Obraz ten jednak zależy od naszego ziemskiego ojca, a nie oszukujmy się większość z nasz miała mało udany wzorzec lub w ogóle go nie miała. I właśnie tu pojawia się problem, bo gdy myślimy o Bogu jako o Ojcu w naszej głowie pojawia się obraz, który ukształtował nasz ojciec. Nasze bolesne wspomnienia sprawiają, iż trudno nam zaufać Bogu jako Ojcu. Jednak dopóki to się nie stanie nie będziemy mogli chodzić z Bogiem w takiej bliskości, jakiej On sam dla nas pragnie. Nie poznamy Boga, nie zgłębimy Jego słowa, nie pójdziemy w góry, w które nas wzywa, bo bez bezgranicznego zaufania odgradzamy się od Niego murem, przez który On się nie przebije dopóki sami mu na to nie pozwolimy.
 Odkąd pamiętam całe życie tęskniłam za swoim tatą. Nigdy go nie było wystarczająco, zawsze za mało, a z biegiem lat jeszcze mniej. Z czasem wystarczało mi niewiele i bałam się oczekiwać więcej. Wszystko było ważniejsze. Dziś wiem, że uciekał przed odpowiedzialnością. Przed życiem. Wieczny Piotruś Pan, jakie to mało męskie. No, cóż tak to już jest. Nie zawsze mamy to, co powinniśmy mieć. Czasem to nawet lepiej, bo dziś wiem jak żyć bym nie chciała. To cenna lekcja.
 Cały ten ciężar bycia niewystarczającą i niedoskonałą odszedł półtora roku temu. Pamiętam ten niezwykle nadzwyczajny dzień jak dziś. Byłam w ciąży z moim synkiem i pragnąc doświadczyć Bożej obecności tak bardzo jak to tylko możliwe uwielbiałam Go z całych sił. Śpiewałam, tańczyłam przy jakimś  Hillsongu. Nie miałam wielkich oczekiwań jedynie maleńką nadzieję, że w końcu doświadczę Jego nieskończonej, ojcowskiej miłości. Chciałam przejrzeć się w Jego cudownych oczach jako niezwykła córka. Chciałam w końcu być wystarczająca, idealna.  Zamknęłam oczy i rozpłakałam się... poczułam obecność Ducha Świętego (to nic nadzwyczajnego, bo z reguły gdy czuję Jego obecność moje oczy zalane są łzami) i nagle Bóg wyrył w moim sercu takie zdanie "ukochałem Cię od samego początku i zawsze będę kochał, bo jesteś moją córką". Rozbeczałam się na amen.
W tym momencie Bóg objawił mi się jako Ojciec i utwierdził, że jestem Jego ukochaną córką, dlatego nie potrzebuję tęsknić za swoim ojcem, bo On zapewni mi wszystko czego potrzebuję. Wiecie, co? To niesamowite, bo od tamtego dnia do dnia dzisiejszego nie tęsknię za swoim tatą i gdy tylko o nim pomyślę błogosławię go i jego życie. Bóg jest moim Tatusiem, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania względem taty. Jest Tatą, o którym nie śniłam, każdego dnia doświadczam Jego miłości i opiek.

Komentarze

Popularne posty