Upomnij się o swoje

  
   


  W życiu najbardziej nie znoszę być pomiędzy. Mam wtedy osobliwe wrażenie zawieszenia w próżni, gdzie życie traci swój naturalny bieg. Już na samą myśl o tym blisko nieokreślonym stanie, zaczynam odczuwać lekką niestrawność. Mam na myśli ten etap życia, w którym zbyt wiele nie możesz zrobić choć masz wielkie marzenia. Stoisz nad przepaścią, by zaraz skoczyć i mocno machając skrzydłami wzbić się w powietrze, jednak ktoś stojąc za Tobą szepcze Ci do ucha, że się rozbijesz. Nie uda się, bo to jeszcze nie ten czas. Teraz musisz stać grzecznie wpatrując się w szczęście innych młodych ptaków, które zataczają radośnie koła na niebie, a Ty jedynie patrzysz na ich szczęście, wierząc że Twój czas kiedyś nadejdzie.
    Okres nastoletni jest dokładnie byciem zawieszonym w próżni. Nie jest się wtedy ani dzieckiem ani dorosłym człowiekiem. Jest się dokładnie pomiędzy. W moim odczuciu nie ma nic gorszego. Nie wspominam najlepiej tego nastoletniego okresu. I to nie, dlatego że mam złe wspomnienia z tamtego czasu, bo nie to było najgorsze. Najbardziej dobijał mnie czas. Czas który musiałam przeczekać, aby życie mogło pójść naprzód. Niewiele mogłam zrobić, bo ograniczał mnie wiek i rodzice. Byłam wielką marzycielką, której blask przygasał, bo wciąż musiałam czekać. Znacie to na pewno. To uczucie kiedy wiecie, że to nie Wasz czas jednak wszystko wewnątrz Was krzyczy, bo pragnie zdobywać świat. Ja to nazywam kryzysem egzystencji.
   Większość, palących się do życia młodych ludzi, na początku swej drogi staje pomiędzy. Są w bliżej nieokreślonym miejscu, gdzie wiszą wysoko nad ziemią wraz ze swoimi marzenia, a pomiędzy nimi a ziemią jest pustka. To właśnie nazywam próżnią. To miejsce wypełnione pustką, która nie pozwala życiu zrobić kroku naprzód. Ten kryzys musi nadejść. Jest potrzebny, by skonfrontować nas z rzeczywistością i zweryfikować nasz zapał i wytrwałe serce. Tak rodzą się prawdziwi artyści i zdobywcy życia. Kryzys egzystencji jest wspinaczką na szczyt, podczas której nieuniknione jest pokonywanie własnych słabości. Ja miałam ich mnóstwo i kilka lat temu wydawały mi się przeszkodą nie do pokonania. W rezultacie nie szłam dalej uznając, że nie dam rady wejść na szczyt. Oszukiwałam się, że tam gdzie byłam było mi dobrze, by nie żałować porzuconych marzeń. Ciągle to robiłam... Wiecznie załatwiałam jakieś sprawy innym ludziom, a potem budziłam się w próżni, nie mając nic. Nieustannie wplątywałam się w te niedorzeczne sytuacje. Dawałam siebie innym, a potem nikt nigdy nie dostawał tego czego chciał. Wszystko po to, by przez moment zaznać odrobimy miłości i akceptacji, poczucia spełnienia, bycia potrzebnym. Zadowalanie się szczęściem innych, uznając go za swoje dziś wydaje mi się dość żenujące. Byłam zwykłym tchórzem. Bałam się sięgać po swoje marzenia, bałam się żyć tylko dlatego, że nie mogłam znieść myśli o porażce i że mój czas nigdy nie nadejdzie. Na szczęście w porę zrozumiałam, że nie mogę tracić czasu na próżnię przez nieuzasadniony strach. Życie mam jedno, błędy są jego nieodłączną częścią, a bycie pomiędzy jest sztuką czekania. Tak podsumowałam swoje dotychczasowe przeszkody i zrobiłam krok naprzód.
    Zaakceptowałam to, że popełniam błędy i nauczyłam się wyciągać z nich lekcje. Zrozumiałam, że nie muszę być idealna, by być kochaną i akceptowaną. Dziś czuję się świetnie z własnymi niedoskonałościami, bo one czynią ze mnie wyjątkową kobietę. Uwielbiam w sobie to przyzwolenie na niedoskonałość. Ten luz pozwala mi być sobą. Kryzys egzystencji pokazał mi również, że Bóg nigdy o mnie nie zapomniał i nie pominął. Jedynie pragnął bym nauczyła się czekać na właściwy czas. Muszę przyznać, że z natury jestem okropnie niecierpliwa. Ta lekcja z pewnością bardzo mi się przydała. Warto czekać, warto być w próżni nawet, jeśli Tobie się to nie do końca podoba i wszystko w Tobie krzyczy, że tak nie powinno być. Zanim Bóg otworzy przed Tobą odpowiednie drzwi najpierw sprawdza Twoje wierne i wytrwałe serce, dlatego nie poddawaj się w wspinaczce na szczyt choć wiem, że jest trudno. Może kiedyś gdy czegoś bardzo pragnąłeś usłyszałeś, że się do tego nie nadajesz i powinieneś odpuścić? Nie poddawaj się tylko dlatego, że wchodząc pod górę trochę się zmęczyłeś i stwierdziłeś, że nie dasz rady wejść na szczyt. Upomnij się o swoje i miej wielką wiarę, a będą działy się cuda. Bądź cierpliwy, bo życie jest sztuką czekania.












Komentarze

  1. To prawda...
    Ja nigdy nie miałam czasu pomiędzy...w swoim nastoletnim życiu to akurat mnie ominęło,ale czytając twój wpis dostrzegam ze taki moment faktycznie może istnieć...dobrze ze zwróciłaś na niego uwagę i poruszyłas ten temat.
    Wszystko jednak zależy od tego jak wygląda twoje życie...czy masz juz swoje pasje i czas nimi wypełniasz...a może nie odnalazłaś jeszcze swoich marzeń i potrzeb.
    Kc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jest zbyt późno na odkrywanie własnych pragnień. Życie to ocean, w którym tak wiele jeszcze do odkrycia. Każdy etap smakuje zupełnie inaczej. Niesie inne przeżycia i patrzenie na sprawy... fascynuje mnie fakt, że nigdy w pełni nie odkryjemy cudowniści życia. Jednak kiedy w końcu rozbudzimy w sobie to pragnienie i pozwolimy sobie na zajrzenie w głąb siebie będziemy rozsmakowywać się w życiu i, w każdej jego chwili. Pasja bedzie w nas tak wielka jak w dziecku, które może rozsmakować sie w lodach i z wielką radością wybiera kolejny ich smak, stojąc przed ladą w sklepie.

      Usuń
    2. Kocham Cię...wiesz o tym...i chyba najpiękniejsze jest to ze dziś patrzysz na wszystko z innej strony...i tak naprawdę dziś widzisz ze zawsze tak było...a wiele sytuacji czy zachowań to mylna ochrona przed światem swoich dzieci...jednakże one muszą same popełniać swoje błędy...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty